Frykadele to tak naprawdę mięsne lub rybne klopsy w kształcie kulek lub lekko spłaszczonych walców, w związku z czym te placuszki nie powinny się tak nazywać. Mimo to, nie będę zmieniać tytułu czy określenia, u nas nazywa się je frykadelami, a zresztą - nie o nazewnictwo tu chodzi. Robię je od jakiegoś czasu, bo mi smakują, aczkolwiek są dość specyficzne, trochę... gumowate? Z grudkami sera i same w sobie mało słodkie (dosypywałam do ciasta więcej cukru, palą się z wierzchu, a w środku są niedopieczone), więc za to można pozwolić sobie na słodszy mus. Fajnie smakują też z serkiem waniliowym albo samym cukrem pudrem. A za jakiś czas postaram się pokazać Wam wytrawną wersję ;). Przepis, nie mam pojęcia skąd, od kilku dobrych lat znajduje się w moim zeszycie.
Frykadele
- 250 g twarogu
- 1 małe jajko
- 50 g mąki pszennej
- 50 g kaszy manny
- kilka kropli olejku migdałowego lub 1/2 łyżeczki ekstraktu migdałowego
- łyżka cukru
Z podanych składników zagnieść ciasto. Formować kuleczki/walce i spłaszczać, smażyć na teflonowej patelni bez tłuszczu, po około 7 minut z każdej strony (na małym ogniu).
Mus malinowy
- 300 g mrożonych malin
- 4 łyżki cukru (+/-, do smaku)
- 3 łyżki wody
- łyżka budyniu waniliowego
- płatki migdałowe - do posypania
Zamrożone maliny i cukier umieścić w rondlu. Budyń wymieszać z wodą, tak, aby ni było grudek. Owoce doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć ognień, rozgotować. Można przetrzeć przez sitko, ja tego nie robię, bo wolę czuć pestki. Znów zagotować, wlać budyń, chwilę jeszcze potrzymać na gazie. Przykryć pokrywką i trzymać w ciepłym miejscu aż do podania frykadeli (równie dobrze można mus ochłodzić i takim polać placki).
Wyglądają doskonale. Chętnie spróbuję :)
OdpowiedzUsuńojej!
OdpowiedzUsuńwidzę, że niesamowicie zmieniłaś oblicze frykadeli!
Twoje są twarogowe. podane z obłędnym sosem.
rety, nie mogę się nasycic ich wspaniałym wyglądem!
http://www.karmel-itka.blogspot.com
http://www.slodkakarmel-itka.blogspot.com
przepiekne zdjęcie....;)
OdpowiedzUsuńWydawało mi się, że to zwykłe racuchy twarogowe, ale nie! Zaciekawiłaś mnie, chętnie wypróbuję te "gumiaczki" :D
OdpowiedzUsuńZdjecia sa powalajace, az chcialoby sie siegnac po ten talerzyk...
OdpowiedzUsuńten sos do mnie przemawia ;D
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają :) Cudo :D
OdpowiedzUsuńPyszne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPlacuszki i ten sos to doskonała kompozycja.
Pozdrawiam Cię.
twoje pyszne inspiracje mnie powalają za każdym razem jestem coraz bardziej głodna;)
OdpowiedzUsuńŚwietne są! Nigdy takich nie jadłam. Nazwa frykadele za wiele mi nie mówi, więc dla mnie to one wlaśnie mogą sie tak nazywać:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Twoje serowe frykadele wyglądają genialnie:)
OdpowiedzUsuńUau, z chęcią bym spróbowała. ;)
OdpowiedzUsuńjednym słowem mlaask! ;)
OdpowiedzUsuńMoja babcia takie robiła. Patrząc na te zdjęcia już przypomina mi się ich smak :) Fantastyczne!
OdpowiedzUsuńmigdały i malinki...mmmm :)
OdpowiedzUsuńLubię tak czy inaczej, nawet jeśli "gumowate" :D Piękne zdjęcia, obłędnie jasne i czyste - takie jakie lubię najbardziej!
OdpowiedzUsuńCiekawy przepis. Zapisuję do wykorzystania :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym przepisie! Koniecznie wykorzystam. :)
OdpowiedzUsuńwww.verysweetmorning.blogspot.com