poniedziałek, 17 października 2011

Ciasto czekoladowo-orzechowe z gruszkami


Wyobraźcie sobie taką sytuację: popołudnie w trakcie tygodnia. Mnóstwo pracy na następny dzień. Chęć upieczenia ciasta... Jestem żywym przykładem na to, że to wszystko da się bez problemu połączyć: biegam z mojego pokoju do kuchni (polecam, dobre ćwiczenie, szczególnie gdy pomieszczenia te dzieli min. jedno piętro ;)), uczę się stadiów profazy I podziału mejotycznego, wyciągam z lodówki masło, rozwiązuję zadania ze sprawności cyklu Carnota, rozbijam jajka, przerzucam kolejne kartki 'Konrada Wallenroda', mielę orzechy, analizuję powody abdykacji Karola V w 1556 r., kręcę ciasto, przypominam sobie istotę reakcji redox...
Przyznaję w tym momencie, że jestem osobą, która MUSI mieć dużo rzeczy do zrobienia, bo inaczej się obija i traci czas. A gdy zdaję sobie sprawę z dużej ilości obowiązków to szybko wszystko porządkuję.
Wracając do ciasta... Orzechy, czekolada, gruszki - jesienny standard, przypominający mi trochę konsystencją murzynka :). Przepis z gazetki 'Ciasta z owocami i konfitury'.


Składniki
  • 35 dag mąki pszennej, typ 450 *
  • 6 dużych jajek
  • 10 dag masła
  • 10 dag gorzkiej czekolady
  • 15 dag cukru
  • 10 dag zmielonych orzechów
  • 3 gruszki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
Masło utrzeć z cukrem i dodawanymi kolejno żółtkami. Do masy dodawać porcjami mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia, startą czekoladę i zmielone orzechy (czekolady nie topimy, więc jej kawałki widoczne są w upieczonym cieście). Na koniec wymieszać ciasto z ubitymi na sztywno białkami (ciasto jest dość suche, więc delikatne dodanie białek nie jest takie proste ;)), najpierw dodając 1/3 i energicznie mieszając, następnie resztę, delikatniej. Ciasto przełożyć do dwóch foremek o pojemności litra lub do jednej, większej. Ułożyć gruszki - umyte, obrane, pokrojone w kostki. Piec w 180 st. przez 45 min. (piekłam w dwóch litrowych formach)


* można dodać np. orkiszową, aczkolwiek ja nie przepadam, więc zostaję przy pszennej
** w tle zdjęcia pierwszego wspomniany już 'Konrad Wallenrod' ;)



14 komentarzy:

  1. Podziwiam. I do tego zdazylas jeszcze takie smakowite zdjecia zrobic :)) A ciasto dokladnie w mom guscie. Musi byc pyszne.

    Pozdrawiam cieplo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale wyglada to ciasto! Chętnie porwałabym kawałeczek:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie ciasta to dla mnie nieodłączny element jesieni. Tylko patrząc już wiem, ze uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubie polaczenie gruszek i czekolady. Jestem pewna, ze i u mnie to ciasto znikloby szybko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Potrafisz doprowadzić człowieka do szaleństwa.. w apetycie oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. apetyczne ciacho! "ogarnięcie" godne podziwu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje pierwsze skojarzenia to też murzynkowe:) Piękne jesienne ciacho! Pysznie się prezentuje. I ja też lubię mieć dużo zajęć i inaczej z niczym się nie wyrabiam:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. smakowite ciacho i ladnie przypudrowane:)

    OdpowiedzUsuń
  9. rewelacyjne te ciasto :) z przyjemnością bym sobie zjadła, zaraz sobie zapisuję przepis

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja już nie pamiętam kiedy robiłam kilka rzeczy w jednej chwili i dlatego pewnie czuję ostatnio, że się obijam ;)ciacho godne wypróbowania :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przy Wallendrodzie to ja mogłabym ewentualnie flaki z olejem gotować. :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Konrad Wallenrod ...oj wykańczał mnie kiedyś:) ...ale z takim ciachem to nawet on est znosny:) ...a co do tego, ze im wiecej człowiek ma na głowie to tym sprawniej wszystko porobi i pozałatwia to się zgadzam:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny na blogu i pozostawiony komentarz :)