Dla mnie sezon malinowy zaczyna się dopiero na przełomie sierpnia i września. Moja sąsiadka hoduje maliny, ale jest to późna odmiana, dlatego moje wypieki są całkowicie podporządkowane dostępnością owoców na jej 'plantacji' (bo nie czarujmy się - nawet na ryneczku nie znajdzie się tak dobrych, dorodnych i słodkich malin, nie wspominając już o zgniłych, jakie znalazłam ostatnio w supermarkecie...). Staram się zawsze wykorzystać te kilka tygodni, gdy mam je pod dostatkiem do maksimum, robię też duuuuuże zapasy (cały zamrażalnik, 3 szuflady owoców! W tym roku rekord!), aby nawet w środku mroźnego dnia móc pozwolić sobie na przykład na... pancakes z musem malinowym, albo... lody z gorącym sosem malinowym, albo... kisiel malinowy? Mmm!
Składniki
- 12 dużych ciastek z czekoladą, zmielonych
- pół kostki masła, rozpuszczonego
- 1,2 kg jogurtu naturalnego
- szklanka cukru pudru
- 3 łyżki żelatyny
- filiżanka gorącego mleka
- 2 galaretki malinowe (każda na 500 ml wrzątku, rozpuszczone łącznie w 800 ml)
- maliny
Ciastka wymieszać z masłem i wyłożyć masą dno brytfanki (27x21 cm), wyłożonej papierem do pieczenia. Jogurt ubić mikserem z cukrem pudrem. Żelatynę zalać odrobiną lodowatej wody i odstawić na chwilę. Rozpuścić w mleku i lekko ostudzić. Cienką strużką wlewać do masy jogurtowej, cały czas ubijając. Wylać na przygotowany spód i zostawić do stężenia. Ułożyć umyte maliny i zalać tężejącą galaretką. Przechowywać w lodówce. Smacznego!
cudowne ciacho:) porywam kawałeczek!
OdpowiedzUsuńciasto bardzo pięknie wygląda :)
OdpowiedzUsuńPyycha!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się takie lekkie rozwiązanie :>
OdpowiedzUsuńJestem za lodami z sosem malinowym. Ale takie ciacho też wspaniałe! :)
OdpowiedzUsuń