wtorek, 31 lipca 2012

Fotorelacja

Cały Boży dzień się obijam. Leń mnie dopadł, oby jutro było lepiej ;-)
Bez zbędnych słów, krótko i zwięźle, bo kto był w Chorwacji wie, że zachwalać nie trzeba. A kto nie... Pooglądajcie, po prostu. Zdjęć niewiele, jakoś nie miałam weny na pstrykanie. Głównie sfotografowałam okolicę, żeby pomóc np. Babci czy Dziadkowi wyobrazić sobie teren ;-)
Aby powiększyć zdjęcia wystarczy na nie kliknąć.


widok z naszego domku. mieszkaliśmy za fragmentem tego drzewa w prawym dolnym rogu, zdjęcie robiłam z dróżki prowadzącej w górę. do plaży mieliśmy kawałek, wystarczyło przejść przez 'ulicę' (a raczej deptak, bo można tylko podjechać samochodem w celu wypakowania zawartości bagażnika), na której mieścił się jeden samochód.




oto i 'plaża' - czyli żywe skały, nawet nie żwir czy kamienie. lubię tak, przynajmniej nie mam piachu we wszystkim, w czym się da ;-)




zatoczka - kolor wody <3






niewyjściowe, jedno z niewielu zdjęć, na których można znaleźć moją osobę ;-) (odkąd pamiętam nie lubię siebie później oglądać :-P)
we wnętrzu 'akwarium' - czyli coś na miarę muzeum z rybami, morskimi żyjątkami, planszami, etc. trzypiętrowe, w budynku po forcie. obok mój Maciek (brat)


widok z dachu tegoż fortu


wciąż się zachwycam odcieniem wody. jest piękny. a samo morze czystsze niż łza, muah!


od lewej: kuzynka, Maciek, ja i kuzyn ;-)

i to by chyba było na tyle :-)

Dwukolorowe spiralki


Dzień dobry! :-)
Zostawiłam Was przed dwoma tygodniami z przepisem na ciasteczka i wracam... z kolejnymi. I powiem Wam, że byłabym tu już w sobotę, ewentualnie w niedzielę, gdyby nie fakt, że po powrocie nie zastałam internetu... A teraz prawda jest taka, że nie zabawię tutaj długo, nie mówiąc o tym, iż nadrobienie tych dwutygodniowych blogowych zaległości już pochłonęło mi kilka godzin czasu, a końca nie widać. I dodatkowo - jak już wspomniałam - za kilka dni znowu będę daleko od domu (tyle że tym razem najprawdopodobniej z dostępem do komputera).
Ciacha przedwyjazdowe, zapodziane, robione w trakcie tych ogromnych upałów, dlatego wygląd mają nieciekawy - ciasto płynęło mi w dłoniach, ja dostawałam naprzemiennie dreszczy i uderzeń gorąca, a w kuchni było koło 45 stopni... ;-) Przepis z książki "Ciasta jak u mamy".
PS W następnym wpisie (może jeszcze dziś) pojawi się krótka fotorelacja z Chorwacji.


Składniki (1 blacha ciasteczek)
  • 125 g masła
  • 150 g cukru
  • 250 g mąki
  • płaska łyżeczka proszku do pieczenia
  • 15 g cukru waniliowego
  • jajko
  • dodatkowo: łyżka mleka, 15 g gorzkiego kakao
Miękkie masło ubić z cukrem i cukrem waniliowym. Wbić jajko, zmiksować. Mąkę przesiać z proszkiem i dodać do masy. Wymieszać. Podzielić na dwie części, do jednej dodać kakao i mleko. Zagnieść ponownie. Schłodzić przez 30 min. w lodówce. Rozwałkować ciasta na 2 placki, jeden ułożyć na drugim, zrolować. Ostrym nożem kroić na talarki. Piec przez ok. 10 min. w 200 st. C.

niedziela, 15 lipca 2012

Jedziemy...



Pewnie Was to nie dziwi - wyjeżdżam ;-) Będę za 2 tygodnie. Po powrocie planuję dodać tu jakąś fotorelację (o ile znów nie przypomni mi się w ostatni dzień, że przecież miałam przez cały pobyt robić zdjęcia!) i oczywiście w miarę możliwości jak najwięcej nowych postów.
Trzymajcie się Kochani! :-)
PS No spójrzcie na zdjęcia (aby powiększyć wystarczy na nie kliknąć) i powiedzcie - czy tam nie jest pięknie?

sobota, 14 lipca 2012

Kruche ciemne ciasteczka z kremem toffie



Jest coś, co nigdy nam się nie znudzi - wszelkie wariacje dotyczące kruchych, półkruchych lub maślanych ciastek. Mama i Brat uwielbiają kakaowe i czekoladowe. Sama Mama ma jeszcze słabość do cytrynowych. Tata - zwykłe, waniliowe. Uwielbia też kokosowe (ps ja tam pożeram wszystkie). Więc zwykle, gdy takie ciastka - produkcja jest hurtowa: składniki razy dwa, a potem dzielę ciasto na części i do każdej wrzucam inne dodatki. A że aktualnie mam fazę na takowe rzeczy (i na serniki...) - spodziewajcie się po moim powrocie inwazji przeróżnych, (nie)zwykłych ciastek. Takich rozpływających się w ustach, pachnących domem i popołudniową herbatą. Powinnam się jak najszybciej wyprowadzić do Anglii (poważnie, aż przeraża mnie siła, z jaką ten kraj mnie przyciąga). Albo chociaż zacząć kultywować tę 'fajfoklokową' tradycję u siebie w domu.


Składniki (2 blachy ciastek)
  • 25 dag mąki (minus dwie łyżki)
  • 1 jajko
  • 10 dag masła
  • 10 dag cukru pudru
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 2 łyżki ciemnego, gorzkiego kakao
Ze wszystkich składników zagnieść ciasto, rozwałkować, podsypując delikatnie mąką. Wycinać ciasteczka, piec w piekarniku nagrzanym do 190 st. C przez ok. 10-12 min.


Krem
  • 80 g kremówki
  • 80 g masy krówkowej
  • płaska łyżeczka żelatyny rozpuszczona w niewielkiej ilości wrzątku
  • opcjonalnie: łyżka cukru pudru
  • czekolada deserowa w płatkach
Kremówkę ubić na sztywno. Dodać masę krówkową i ewentualnie cukier, zmiksować. Żelatynę ostudzić. Dodać do śmietany z toffie, wymieszać mikserem. Odstawić na chwilę, aż masa zacznie tężeć. Taką tężejącą układać na ciasteczkach (po łyżeczce na każde ciastko). Posypać płatkami deserowej czekolady. Odłożyć na talerzyk i odczekać, aż wszystko porządnie zastygnie.



zrobiłam też kilka ciasteczkowych kanapek:

piątek, 13 lipca 2012

Tarta z kremem cytrynowym i owocami (bez pieczenia)



Piątek trzynastego, a ja zaraz wyruszam na jazdy! :-D
Od momentu, w którym zaopatrzyłam się w formę do tarty z wyciąganym dnem, takie desery królują na naszym stole. Nie ma nic trudnego w takiej tarcie, robi się ją błyskawicznie i błyskawicznie znika, bo jest przepyszna. Cytrynowy krem przyjemnie orzeźwia i wspaniale komponuje się z owocami jagodowymi. A dodatek herbatników jako spód tylko dopełnia całość, tworząc przyjemne zwieńczenie długich, letnich dni (patrz: zdjęcie nr 2 - tarta, kawa, ogród, zachodzące słońce i delikatny, ciepły wiaterek). Znów przepis zaczerpnięty od Nigelli :-)

Składniki
  • 375 g herbatników
  • 75 g masła
  • 400 g serka śmietankowego
  • 240 g lemon curd
  • dowolne owoce jagodowe (ok. 600 g, u mnie więcej), np. borówki amerykańskie, jeżyny, maliny, porzeczki, truskawki (u mnie czereśnie, wiśnie, jagody, czerwone porzeczki, żółte i różowe maliny)
Herbatniki zmielić, wymieszać z masłem. Wyłożyć masą dno foremki do tarty o śr. 25 cm. Wstawić do zamrażalnika na 15 min.
Serek zmiksować z lemon curd. Ewentualnie dosłodzić. Wyłożyć na przygotowany spód. Udekorować owocami, przykryć i schłodzić przed podaniem przez min. 4 godziny.


czwartek, 12 lipca 2012

Digestive (IV)


Digestive to takie wdzięczne ciastka :-) Nawet jeśli nie wyjdą, można je przerobić na spód do jakiegoś ciasta, tarty, sernika, etc. (co oczywiście nie oznacza, że te mi nie wyszły. Wręcz przeciwnie - są lepsze niż wersja III). Nie są bardzo słodkie, moje były nawet bardziej słone (dodałam 3/4 łyżeczki soli), więc jeśli wolicie słodsze - można do ciasta dorzucić dodatkowe 2 łyżki cukru, natomiast jeśli za nadmierną słodyczą nie przepadacie - podana ilość jest optymalna.
Przepis z jakiejś anglojęzycznej strony, ale zabijcie - nie mam adresu. Zgubiłam, nie dodałam do zakładek. Poszukam, jak znajdę - uzupełnię. Przepraszam.


Składniki (1 blacha ciasteczek)
  • 3/4 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 1/4 szklanki mąki pszennej tortowej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/4 szklanki otrębów lub płatków owsianych
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 60 g masła
  • 5 łyżek brązowego cukru
  • łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • 3 łyżki mleka pełnotłustego
Oba rodzaje mąki, proszek, płatki, sól i cukier wymieszać w misce. Dodać masło, rozetrzeć palcami. Dodać ekstrakt i mleko. Zarobić ciasto. Rozwałkować na stolnicy posypanej delikatnie mąką (placek może być cienki lub gruby - w zależności od upodobania). Wykrawać ciastka, nakłuć widelcem. Piec 8-12 min. w 200 st. C.


środa, 11 lipca 2012

Tarta Bakewell


Sezon rabarbarowy za nami, truskawkowy również, zaczęły się jagody, brzoskwinie, wiśnie i czereśnie, mamy też poziomki, pierwsze jeżyny, porzeczki i maliny... A ja z zapasami w zamrażalniku. Mnóstwo malin i właśnie porzeczek. I o ile z malinami sobie radzę i przemycam je w drożdżowych ciastach, o tyle porzeczki stanowią większy problem (co nie zmienia faktu, że właśnie wpadłam na pomysł ich "utylizacji"). Wracając do tarty... Mogę powiedzieć jedno. Jeśli pójdę do nieba to będą tam serwować takie desery. Tego smaku nie da się opisać słowami, po prostu nie! Trzeba spróbować. Genialny przepis Nigelli, u mnie wzbogacony w migdałową kruszonkę (ciasto miało być dość dostojne, bo próbowali je także goście rodziców).


Składniki
Spód
  • 225 g mąki pszennej
  • 60 g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 225 g miękkiego niesolonego masła

Wypełnienie
  • 150 g miękkiego niesolonego masła
  • 4 jajka
  • 150 g miałkiego cukru
  • 150 g mielonych migdałów bez skórek
  • 250 g dżemu malinowego bez pestek
  • 250 g świeżych malin
  • 50 g płatków migdałowych
Rozgrzać piekarnik do 180 st. C. Blachę o wym. 30x20x5 cm (użyłam mniejszej, dlatego moja tarta jest wysoka) wyłożyć folią aluminiową i natłuścić. Wymieszać wszystkie składniki spodu (mąkę, cukier puder, sól i masło) w malakserze, aż powstanie zwarte ciasto. Wyłożyć nim blaszkę, dociskając do dna. Podpiec przez 20 min i odstawić w foremce do przestygnięcia na 5 min.
Podczas pieczenia ciasta roztopić resztę masła (150 g) i odstawić do przestudzenia. Jajka połączyć z cukrem i migdałami w malakserze, aż powstanie jednolita pasta. Delikatnym strumieniem dodawać masło, cały czas przy włączonym malakserze, mieszając, aż masa będzie jednolita. Dżem rozmieszać trzepaczką w miseczce, aby łatwiej było go rozsmarować. Rozłożyć na cieście, ułożyć maliny. Masę migdałową wylać na ciasto. Posypać płatkami migdałowymi. Piec 35-45 min. Wystudzić przed pokrojeniem.


wtorek, 10 lipca 2012

Chleb owsiano-żytni, od Kate ♥



Od kiedy zaczęłam pisać drugiego bloga, poznałam mnóstwo cudownych osób w moim wieku, wspaniałych dziewczyn ze świetnymi pomysłami i często odpowiadającymi moim kubkom smakowym propozycjami. Jestem pewna, że te kilka z nich, o których tu piszę doskonale sobie zdają z tego sprawę ;>
Ten chleb podpatrzyłam u Kate i wiedziałam od razu, że go zrobię. Po pierwsze - jest na drożdżach, co mnie cieszy, bo zakwasu w chwili obecnej nie posiadam. Po drugie - jest z mąki żytniej, która troszkę u mnie zalega. Po trzecie - wyglądał świetnie. Po czwarte - nie ma to jak domowy chleb! Polecam Wam bardzo!


Składniki (1 nieduży bochenek)
  • 1 opakowanie drożdży instant (7 g)
  • 1 i 1/4 szklanki ciepłego mleka
  • 2 łyżeczki miodu
  • 1 i 1/2 szklanki mąki żytniej typ 2000
  • 1 i 1/2 szklanki mąki żytniej typ 720
  • 1 szklanka płatków owsianych (zwykłych)
  • 2 łyżki stopionego masła
  • 2 łyżki brązowego cukru
  • 1 łyżeczka soli
W małej miseczce zmieszać ze sobą ciepłe mleko, drożdże i miód. Odstawić na 10 min, żeby się troszkę spieniło. Wszystkie pozostałe składniki (obie mąki, płatki, cukier i sól) wymieszać ze sobą. Dodać do zaczynu razem z masłem. Wyrabiać chleb ok. 8-10 min.  Masa będzie ciężka, masywna, z początku również bardzo lepka (pod koniec też troszkę się lepi). Ciasto włożyć do natłuszczonej miski. Przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na 1 godzinę. Po tym czasie przełożyć masę do standardowej keksówki (silikonowej albo natłuszczonej i wyłożonej papierem do pieczenia lub wysypanej mąką).
Przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na kolejne 90 minut. Nagrzać piekarnik do 200 st. C. Włożyć chleb do nagrzanego piekarnika i piec 40-50 min, aż chleb będzie wyrośnięty, złoty i postukany od spodu wyda głuchy dźwięk.

poniedziałek, 9 lipca 2012

Omlet biszkoptowy rzymski



Od razu odpowiadam: nie mam zielonego pojęcia, dlaczego rzymski. Tak się nazywał w gazecie, taką nazwę przyjęłam i ja. Poza tym, czy to ma jakieś znaczenie?
W omletach zakochałam się bardzo dawno temu, na wakacjach w Egipcie po drugiej klasie podstawówki. Notorycznie zamawiałam je na śniadanie :-) Tyle tylko, że były w wersji wytrawnej, z papryką, cebulką i szczypiorkiem w środku. Poezja! I mimo że teraz zdecydowanie częściej ciągnie mnie do słodkich potraw - w tamtej wersji też czasem sobie robię ;-) Spróbujcie!
Przepis z jakiejś gazety, zapisany w moim zeszycie wiele lat temu. Oryginalna porcja była z 8 jaj, ja podaję proporcję na jeden, zdrowy omlet stanowiący wspaniałe śniadanie.


Składniki (dla 1 osoby)
  • 3 jajka
  • szczypta soli
  • 1,5 łyżki mąki pszennej
  • 1,5 łyżki cukru pudru
  • ziarenka wydłubane z 1/3 laski wanilii (tym razem użyłam olejku migdałowego)
  • masło do smażenia
Oddzielić żółtka od białek. Białka ubić, żółtka utrzeć z cukrem. Białka stopniowo dodawać do żółtek, każdą porcję przesypywać mąką (1/3 białek, pół łyżki mąki, 1/3 białek, etc.) Na końcu dodać wanilię. Smażyć na maśle z obu stron. Podać z dowolnymi dodatkami (masło, konfitura, owoce, cukier...). U mnie było to duszone jabłko. Smacznego :-)

Jagodzianki waniliowe Liski


Od tamtego roku piekę jagodzianki namiętnie. W zasadzie nie ma z tym większych problemów nawet w środku zimy, mamy bowiem znajomą, która zbiera jagody i notorycznie je nam podrzuca ;-) Dlatego właśnie moja zamrażalka pęka w szwach od pudełek z tymi fioletowymi kuleczkami. Zawsze robię jagodzianki z przepisu, który już na blogu jest (tutaj), natomiast tym razem oddałam sprawę w ręce Liski, znanej z doskonałych przepisów. I nie żałuję. Bułeczki wyszły przepyszne, miękkie, wilgotne, rozpływające się w ustach! Naładowałam w nie mnóstwo jagód. Przepis 'kopiuj, wklej', od Liski z moją drobną modyfikacją, jeśli chodzi o nadzienie i dodatek kruszonki ;-)


Składniki (16 dużych bułek)
Zaczyn
  • 20 g drożdży
  • 1/2 szklanki (szklanka ma obj. 200 ml) mleka
  • 1/2 szklanki mąki
  • 1/4 łyżeczki cukru

Ciasto
  • 120 g masła o temperaturze pokojowej
  • 3/4 szklanki cukru
  • 3 żółtka
  • 1/2 szklanki mleka
  • cukier waniliowy z prawdziwą wanilią lub olejek waniliowy
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 3,5 szklanki mąki (u mnie 1:3 mąka pszenna pełnoziarnista ze zwykłą)

Nadzienie
  • jagody (zużyłam prawie 500 g)
  • cukier do smaku (jagody po upieczeniu są kwaśne, więc lepiej dać więcej cukru niż mniej)
  • cukier waniliowy (dodałam 30 g domowego)
  • 1-2 łyżki mąki ziemniaczanej

Kruszonka
  • 40 g masła, roztopionego
  • 40 g cukru waniliowego
  • 60 g mąki
  • 20 g wiórków kokosowych
Wszystkie składniki na kruszonkę zagnieść.
Drożdże rozpuścić w letnim mleku. Po 3 min. dodać mąkę i cukier i dokładnie wymieszać. Owinąć plastikową folią i zostawić na 30 minut. W dużej misce ubić masło, dodać stopniowo cukier, następnie zaczyn. Zmniejszyć obroty miksera i dodawać: żółtka, mleko, wanilię, skórkę, sól i mąkę. Kiedy ciasto będzie gładkie, wyjąć, uformować kulę i owinąć w plastikową folię wysmarowaną masłem. Zostawić, żeby wyrosło, ok. 40-60 minut. Następnie podzielić ciasto na 16 części, z każdej z nich zrobić placuszek, wypełnić jagodami wymieszanymi z cukrem, cukrem waniliowym i mąką. Uformować bułeczkę, posmarować jajkiem i posypać z wierzchu kruszonką. Piekarnik nagrzać do temperatury 180 st. C. Wstawić jagodzianki i piec ok. 30 minut, lub do czasu zarumienienia.



niedziela, 8 lipca 2012

Waniliowy deser z kaszy manny z sosem jagodowym



Najpewniej nie zdajecie sobie sprawy z faktu, że jestem największą fanką kaszy manny pod słońcem. Manna na mleku minimum 3-4 razy w tygodniu to mus! ;-) A ponieważ moi rodzice również takimi specjałami nie gardzą, kremy grysikowe bardzo im smakują, a mama do tej pory wspomina zeszłoroczny mus porzeczkowy - zaproponowałam im w pewien gorący dzień poniższy deser - prosto z lodówki. 

Składniki (3 porcje jak na zdjęciu)
  • 3 garście jagód
  • 150 ml śmietany kremówki
  • 350 ml mleka
  • 45 g kaszy manny
  • 4 łyżki cukru
  • ziarenka z 1/2 laski wanilii
Jagody przepłukać, ułożyć na dnie 3 pucharków. Śmietanę i 250 ml mleka zagotować z cukrem i wanilią. Na gotujące się wsypać kaszę rozmieszaną w pozostałych 100 ml mleka. Zagotować. Rozłożyć między pucharki. Odstawić do ostygnięcia.


Sos
  • 250 g jagód
  • 3 łyżki cukru
  • łyżka budyniu śmietankowego
  • 2 łyżki wody
Jagody zagotować z cukrem (można rozgotować całkowicie, ja pozostawiłam trochę owoców nierozgotowanych). Budyń rozmieszać w wodzi. Na gotujące się jagody wlać mieszankę, zagotować do zgęstnienia. Ostudzić. Sos ułożyć na mannę. Przykryć i wstawić na 4 godziny do lodówki. Udekorować świeżą miętą i podawać. Smacznego :-)

sobota, 7 lipca 2012

Pochwała prostoty, czyli biszkopt z truskawkami


Potrzebowałam odpoczynku, uwolnienia się od wirtualnej społeczności i kilku dni pozbawionych komputera. Teraz jednak nadrabiam zaległości, chcę dodać jak najwięcej zaległych postów, bo niebawem wyjeżdżam i znowu spędzę trochę czasu bez dostępu do internetu.
Biszkopt z truskawkami. Kwintesencja lata i jednocześnie najprymitywniejszy chyba wypiek. Bez ciężkich kremów i mas, tylko puszyste ciasto i zatopione w nim słodkie, czerwone owoce. Świetny również w wersji z jagodami, malinami i wiśniami.
Zdjęcia w przekroju niestety nie spełniły moich oczekiwań, ale zapewniam, że nie wyszedł zakalec. Jeśli jesteście bardzo ciekawi to tutaj kawałek tego właśnie biszkoptu.


Składniki
  • 5 jaj
  • szklanka cukru
  • 2 łyżki cukru waniliowego
  • kopiasta szklanka mąki tortowej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 5 łyżek oleju
  • szczypta soli
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 300 g truskawek, umytych i obranych
Białka oddzielić od żółtek, ubić na sztywno ze szczyptą soli. Dodać cukier, cukier waniliowy, olej, żółtka, wymieszać. Do masy dodać mąkę wymieszaną z proszkiem i mąkę ziemniaczaną. Wymieszać. Wylać masę do przygotowanej formy (27x21 cm) wyłożonej papierem do pieczenia. Wyłożyć truskawki (większe przekroić na mniejsze części). Piec ok. 45 min. w temp. 170 stopni C. Po upieczeniu można posypać cukrem pudrem.


wtorek, 3 lipca 2012

Sernik zebra (pasiasty)



Doszłyśmy z Mamą zgodnie do wniosku, że naszym zdecydowanym faworytem wśród słodkości są serniki. To deser, który smakuje zawsze i wszędzie, w każdej kompozycji smakowej, z dowolnymi dodatkami. Jednocześnie jest bardzo łatwy, chociaż ma tendencje do płatania psikusów ;-) Tu pęknie, tam urośnie, zaraz opadnie... W gruncie rzeczy trzeba zapamiętać tylko kilka drobnostek, które są tak naprawdę nieziemsko istotne. Przede wszystkim: wszystkie składniki mamy w temperaturze pokojowej, nie miksujemy masy serowej zbyt długo, po upieczeniu trzymamy sernik przez kilkanaście minut w lekko uchylonym piekarniku i pozwalamy mu odpocząć przez noc w lodówce. Odkąd zaczęłam stosować te wskazówki, moje serniki są coraz lepsze - chociaż do ideału im jeszcze trochę brakuje. Nic to, praktyka czyni mistrza, prawda? :-)
Ten sernik był już na blogu (niewiele go zmieniłam), to jeden z pierwszych wpisów (klik), więc postanowiłam go odświeżyć.

Składniki
  • 1 kg twarogu
  • 4 jaja
  • 6 łyżek śmietany 18%
  • szklanka cukru
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 15 g cukru z prawdziwą wanilią
  • 100 g mlecznej czekolady
  • 100 g gorzkiej czekolady
Rozpuścić razem 50 g mlecznej i 50 g gorzkiej czekolady,  odstawić, aby ostygła. Ser zmiksować z cukrem, dodając kolejno jajka, dalej miksować, następnie dodać śmietanę i mąkę. Nie miksować za długo. Podzielić masę na dwie równe części, do jednej dodać stopioną czekoladę. Nakładać po dwie łyżki na środek tortownicy o śr. 23 cm wyłożonej papierem do pieczenia. Piec 1 godzinę w 180 st. Na jeszcze ciepłe pokruszyć pozostałe 100 g czekolady, gdy się rozpuści rozsmarować. Zostawić do ostygnięcia. Wstawić do lodówki i schłodzić przez 12 h.


poniedziałek, 2 lipca 2012

Ciasteczka z mlekiem w proszku



Zacznę dziś z usprawiedliwieniami. Muszę Wam bowiem przyznać, że na swoim koncie mam kilkanaście (a nawet więcej) całkowicie autorskich przepisów na słodkości, niejednokrotnie robionych po kilka razy, ale... na bloga wrzucam to, co wypatrzę u kogoś, co mi się spodoba, co zobaczę i od razu wiem 'będzie smakować obłędnie' albo 'MUSZĘ to zrobić'. Nie wiem dlaczego, ale mam pewne obawy przed publikowaniem tutaj deserów, ciast czy potraw autorskich. Obawy te są nieuzasadnione i bezpodstawne, aczkolwiek taka moja natura. Chciałabym bardzo się przemóc, tylko że coś mi nie wychodzi :-D Szczególnie że uwielbiam improwizację i moim zdaniem ścisłe trzymanie się przepisu jest zbędne - nigdy nie robię niczego wg receptury (a największe odstępstwa są w moim przypadku związane z temperaturą i czasem pieczenia, bo to wartości zupełnie orientacyjne i śmieszy mnie, gdy ktoś zarzuca blogerom, iż 'po podanym czasie ciasto było surowe' ;-)). 
Dobrze, starczy tych wywodów. Te ciastka są akurat z cyklu 'must have!', od Dorotki. Dla mnie co prawda zbyt mało słodkie i trochę za tłuste (tymi opiniami nie warto się przejmować, bo ja zawsze jestem b-a-r-d-z-o krytyczna w stosunku do wszystkiego, co wychodzi z piekarnika albo po prostu spod mojej ręki ;-)), natomiast w domu wszystkim bardzo smakowały, także w gruncie rzeczy - bardzo polecam.


Składniki
  • 2 szklanki mąki
  • 1/2 szklanki mleka w proszku
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 150 g miękkiego masła
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 2 jajka
  • 125 g białej czekolady, posiekanej
Masło ubić mikserem razem z cukrem na jasną, puszystą masę. Jajka roztrzepać w miseczce, powoli dodawać do masy maślanej, cały czas miksując (zbyt szybkie dodanie spowoduje zwarzenie się masy). Wsypać mąkę wymieszaną z proszkiem, mleko w proszku, ekstrakt, zmiksować. Na końcu wrzucić kawałki czekolady, wymieszać.
Z ciasta robić kulki wielkości niedużego orzecha włoskiego, układać na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce, w odległościach od siebie. Lekko spłaszczyć. Piec w temperaturze 200 st. C przez 10 minut. Studzić na kratce.