Przyznaję, że nazwa jest bardzo intrygująca. Znalazłam w książce Małgorzaty Musierowicz przepis na ten napój i od razu mnie zainteresował. Trochę musiałam go zmodyfikować, poza tym, chciałam podać na bloga dokładne ilości poszczególnych składników. Co do smaku... Rodzicom smakował, mnie też ;)
PS Wyjeżdżam zaraz w góry. Mam nadzieję, że będę miała możliwość pieczenia i że notki będą się pojawiały regularnie przez ten tydzień mojej nieobecności w domu.
Składniki (na trochę ponad litr napoju)
- 7 łyżek brązowego cukru
- sok z 3 cytryn
- 10 g listków mięty
- 750 ml przegotowanej, wystudzonej wody
- 250 ml wrzątku
Z cukru i wrzącej wody zrobić syrop. Odstawić. Miętę umyć, dodać do ciepłego, ale nie gorącego syropu. Odstawić. Wystudzony napar wymieszać z sokiem z cytryn i resztą wody, odstawić na 30 min. Przelać do szklanek. Podawać z kostkami lodu.
* na zdjęciach napar ze zmiksowaną w blenderze miętą - kolor oryginalny, ale bez przecedzenia się nie obejdzie; zdecydowanie bardziej smakuje mi bez blendowania ;)
Świetny jest ten napój:)
OdpowiedzUsuńUdanego wyjazdu:)
Pysznie wygląda ten napój! Życzę miłego wyjazdu i wspaniałego odpoczynku :)
OdpowiedzUsuńJednak muszę narwać tej mięty w sobotę. Gdzieś jeszcze leży brązowy cukier. Mówisz, że nie czaruje, więc zrobię pół litra. :)
OdpowiedzUsuńManiulka, jak u Małgosi M. to musi być pyszne:) Wygląda ślicznie:)
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj, Dziecino:)
ale super!
OdpowiedzUsuńorzeźwienie pierwsza klasa.
i ten kolorek... super ;]
Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńBędę wypoczywać. Pozdrawiam ciepło (od rana świeci słońce) :))
Jeszcze nie próbowałam, ale już mi smakuje, lubię połączenie mięty i cytryny, mięta górą :D
OdpowiedzUsuń