A gdyby tak dodać do tego jeszcze bloga, pieczenie, spotkania z przyjaciółmi, tymi najważniejszymi, korepetycje, czytanie lektur (pozytywizm - nie mam zdania -.-)?
Znowu się robię melancholijna i marudna, ale mi przykro, że tak mało wpisów jest na blogu w tym miesiącu. Minęła już pierwsza połowa lutego, a tu co?... Sama siebie zawodzę.
Nic Walentynkowego nie przygotowałam. Może dlatego, że czekoladę wolę teraz przyjmować w postaci nieprzetworzonej, najlepiej tą o zawartości 85% kakao - moje najnowsze odkrycie i jedyna poza kotem miłość. Do tej pory zatrzymywałam się na 70%, ale ta bardziej gorzka jest mistrzowska.
A przepisu związanego z Tłustym Czwartkiem też nie będzie, bo pączki zrobi Mamula, jak będę w szkole.
Pewnie gdzieś we wakacje zachce mi się samej stać przy rozgrzanym oleju, żeby smażyć sobie faworki i robić suflety czekoladowe, ot żeby poczuć zimę.
A teraz... Teraz marzy mi się wiosna i ciepło. Dlatego chodzę w zupełnie nieprzystosowanej do panujących na zewnątrz warunków spódnicy, wychodzę ze szkoły w trampkach, gubię czapkę - razem z rękawiczkami! (a moja biedna rodzicielka się temu przygląda i tylko puka palcem w czoło :>). Zrobiłam listę wiosennych zakupów, przypadkiem w sklepie wpadły mi w ręce letnie sukienki... Tyle że jak na razie dzień kończę kubkiem gorącego kakao, albo waniliowej herbaty, albo fusiastą zieloną, albo ciastem, albo chlebem. I wcale się na wiosnę nie zapowiada.
Co do chleba - w oryginale bułki razowe, moje ciasto było bardzo rzadkie, a nie chciało mi się kombinować i dosypywać mąki, przerzuciłam je więc do formy i zrobiłam chlebek. Przepis od Liski.
PS A w kanapce jest masło, tylko jakoś niefortunnie go nie widać ;)
Znowu się robię melancholijna i marudna, ale mi przykro, że tak mało wpisów jest na blogu w tym miesiącu. Minęła już pierwsza połowa lutego, a tu co?... Sama siebie zawodzę.
Nic Walentynkowego nie przygotowałam. Może dlatego, że czekoladę wolę teraz przyjmować w postaci nieprzetworzonej, najlepiej tą o zawartości 85% kakao - moje najnowsze odkrycie i jedyna poza kotem miłość. Do tej pory zatrzymywałam się na 70%, ale ta bardziej gorzka jest mistrzowska.
A przepisu związanego z Tłustym Czwartkiem też nie będzie, bo pączki zrobi Mamula, jak będę w szkole.
Pewnie gdzieś we wakacje zachce mi się samej stać przy rozgrzanym oleju, żeby smażyć sobie faworki i robić suflety czekoladowe, ot żeby poczuć zimę.
A teraz... Teraz marzy mi się wiosna i ciepło. Dlatego chodzę w zupełnie nieprzystosowanej do panujących na zewnątrz warunków spódnicy, wychodzę ze szkoły w trampkach, gubię czapkę - razem z rękawiczkami! (a moja biedna rodzicielka się temu przygląda i tylko puka palcem w czoło :>). Zrobiłam listę wiosennych zakupów, przypadkiem w sklepie wpadły mi w ręce letnie sukienki... Tyle że jak na razie dzień kończę kubkiem gorącego kakao, albo waniliowej herbaty, albo fusiastą zieloną, albo ciastem, albo chlebem. I wcale się na wiosnę nie zapowiada.
Co do chleba - w oryginale bułki razowe, moje ciasto było bardzo rzadkie, a nie chciało mi się kombinować i dosypywać mąki, przerzuciłam je więc do formy i zrobiłam chlebek. Przepis od Liski.
PS A w kanapce jest masło, tylko jakoś niefortunnie go nie widać ;)
Składniki
- 2 łyżeczki drożdży instant
- 300 ml wody
- 200 g ugotowanych płatków owsianych albo mieszanki płatków np. 5 zbóż
- 200 g mąki pszennej razowej lub grahamkowej
- 300 g mąki pszennej białej
- 2 łyżeczki soli
- 2 łyżki oliwy lub oleju
- 1 łyżeczka cukru
Drożdże wsypać do wody. Zamieszać. Zostawić na 5 minut, później dodać pozostałe składniki. Wrobić ciasto (ręcznie lub mikserem). Ciasto będzie gładkie, ale lekko klejące. Odstawić pod przykryciem do wyrośnięcia na 40-60 minut. Po tym czasie ciasto podwoi objętość. Podzielić je na 8-12 równych części (w zależności od tego, jak duże bułeczki chcemy mieć). Uformować bułki - jeśli ciasto za bardzo klei sie do rąk, posmarować dłonie oliwą lub olejem, starać się unikać podsypywania mąką. Bułeczki ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, w odstępach 4-5 cm. Posmarować mlekiem, posypać z wierzchu płatkami owsianymi, mąką, sezamem, makiem... Co kto lubi. Odstawić do wyrośnięcia na 40 minut. Piekarnik nagrzać do 200 st C. Wstawić bułeczki. Piec ok. 20 minut, aż się zrumienią.
A Katarzyna wytłumaczyła: Święty Walenty - patron ludzi umysłowo chorych. Tyle w tym temacie. ;)
wygląda pysznie :) ja na razie odważyłam się na zrobienie bułeczek razowych - wyszły wspaniałe. dlatego przepis na chlebek zapisuję!
OdpowiedzUsuńW ogóle razowe pieczywo jest pyszne. :)
Usuńsmakowity chlebek
OdpowiedzUsuńi fajny ten ludek przy zaparzaczce do herbaty :)
z takim domowym chlebem kanapka od razu lepiej smakuje:)
OdpowiedzUsuńMogłabyś powiedzieć jakim aparatem
OdpowiedzUsuńrobisz te wszystkie zdjęcia ? ;>
Jasne. Olympusem e520 :)
UsuńPsychicznie chorych Madziula, psychicznie. :>
OdpowiedzUsuń'And have you tell me whichever road I choose, you'll go?'
Twoja K.
Fakt, mój błąd :-*
Usuńrazowe.. uwielbiam takie wypieki.
OdpowiedzUsuńa Ty nie przejmuj się marudzeniem i melancholijnością za bardzo. wszystkie troski mijają.
Bardzo fajny chlebek. Ja z pewnością nie wybrałabym ocen ;)
OdpowiedzUsuńbardzo wartościowy wpis.
OdpowiedzUsuńnaprawdę, ważne słowa, istotne spostzreżenia,
a dodatkowo cudowny chleb. rewelacja!
A ja tam lubię Walentynki:))
OdpowiedzUsuńKanapka pyszna i piękne zdjęcia :))
Hehe, niezły trójkąt, a wybór ciężki niestety! ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój herbaciany kumpel :)
A domowy chlebek razowy sprawdzi się zawsze! Pycha!
pycha :)
OdpowiedzUsuńDziękuję dziewczyny! :*
OdpowiedzUsuńChlebek pięknie wygląda i chciałabym go upiec, ale proszę mi powiedzieć, jak z tymi platkami jest, czy jest to 200g suchych płatków ugotować czy 200 już ugotowanych.A chlebek cudny!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJest napisane, że już ugotowanych :)
UsuńPozdrawiam :)