Wyobraźcie sobie taką sytuację: popołudnie w trakcie tygodnia. Mnóstwo pracy na następny dzień. Chęć upieczenia ciasta... Jestem żywym przykładem na to, że to wszystko da się bez problemu połączyć: biegam z mojego pokoju do kuchni (polecam, dobre ćwiczenie, szczególnie gdy pomieszczenia te dzieli min. jedno piętro ;)), uczę się stadiów profazy I podziału mejotycznego, wyciągam z lodówki masło, rozwiązuję zadania ze sprawności cyklu Carnota, rozbijam jajka, przerzucam kolejne kartki 'Konrada Wallenroda', mielę orzechy, analizuję powody abdykacji Karola V w 1556 r., kręcę ciasto, przypominam sobie istotę reakcji redox...
Przyznaję w tym momencie, że jestem osobą, która MUSI mieć dużo rzeczy do zrobienia, bo inaczej się obija i traci czas. A gdy zdaję sobie sprawę z dużej ilości obowiązków to szybko wszystko porządkuję.
Wracając do ciasta... Orzechy, czekolada, gruszki - jesienny standard, przypominający mi trochę konsystencją murzynka :). Przepis z gazetki 'Ciasta z owocami i konfitury'.
Składniki
- 35 dag mąki pszennej, typ 450 *
- 6 dużych jajek
- 10 dag masła
- 10 dag gorzkiej czekolady
- 15 dag cukru
- 10 dag zmielonych orzechów
- 3 gruszki
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
Masło utrzeć z cukrem i dodawanymi kolejno żółtkami. Do masy dodawać porcjami mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia, startą czekoladę i zmielone orzechy (czekolady nie topimy, więc jej kawałki widoczne są w upieczonym cieście). Na koniec wymieszać ciasto z ubitymi na sztywno białkami (ciasto jest dość suche, więc delikatne dodanie białek nie jest takie proste ;)), najpierw dodając 1/3 i energicznie mieszając, następnie resztę, delikatniej. Ciasto przełożyć do dwóch foremek o pojemności litra lub do jednej, większej. Ułożyć gruszki - umyte, obrane, pokrojone w kostki. Piec w 180 st. przez 45 min. (piekłam w dwóch litrowych formach)
* można dodać np. orkiszową, aczkolwiek ja nie przepadam, więc zostaję przy pszennej
** w tle zdjęcia pierwszego wspomniany już 'Konrad Wallenrod' ;)
Podziwiam. I do tego zdazylas jeszcze takie smakowite zdjecia zrobic :)) A ciasto dokladnie w mom guscie. Musi byc pyszne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo.
Wspaniale wyglada to ciasto! Chętnie porwałabym kawałeczek:)
OdpowiedzUsuńTakie ciasta to dla mnie nieodłączny element jesieni. Tylko patrząc już wiem, ze uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubie polaczenie gruszek i czekolady. Jestem pewna, ze i u mnie to ciasto znikloby szybko!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie ciasta:)
OdpowiedzUsuńPotrafisz doprowadzić człowieka do szaleństwa.. w apetycie oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńapetyczne ciacho! "ogarnięcie" godne podziwu :)
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze skojarzenia to też murzynkowe:) Piękne jesienne ciacho! Pysznie się prezentuje. I ja też lubię mieć dużo zajęć i inaczej z niczym się nie wyrabiam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
smakowite ciacho i ladnie przypudrowane:)
OdpowiedzUsuńrewelacyjne te ciasto :) z przyjemnością bym sobie zjadła, zaraz sobie zapisuję przepis
OdpowiedzUsuńJa już nie pamiętam kiedy robiłam kilka rzeczy w jednej chwili i dlatego pewnie czuję ostatnio, że się obijam ;)ciacho godne wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńPrzy Wallendrodzie to ja mogłabym ewentualnie flaki z olejem gotować. :P
OdpowiedzUsuńKonrad Wallenrod ...oj wykańczał mnie kiedyś:) ...ale z takim ciachem to nawet on est znosny:) ...a co do tego, ze im wiecej człowiek ma na głowie to tym sprawniej wszystko porobi i pozałatwia to się zgadzam:)
OdpowiedzUsuńAle wygląda smakowicie! :)
OdpowiedzUsuń