Pierwszy przepis, jaki mam zapisany w swoim przedpotopowym zeszycie (z lalką Barbie na okładce...) z początków mojej kariery w kuchni ;) Faworki, znane także pod pseudonimem chrust, pochłaniałam kiedyś u cioci w ilości nieokreślonej (aż mama kopała mnie pod stołem, żebym przestała, bo nie wypada - reżim od najmłodszych lat, nawet jedzenie na przydział, widzicie :<), w końcu sama jako kilkulatka pod nadzorem chrzestnej zawijałam te "ciasteczka" (?), a sentyment do nich pozostał po dziś dzień :)
Składniki
- 400 g mąki
- 6 żółtek
- szczypta soli
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- ok. 7 łyżek śmietany
- łyżka octu
Dodatkowo
- olej do smażenia
- cukier puder do posypania
Z wszystkich składników zagnieść ciasto (w razie potrzeby dodać więcej śmietany). Wałkować na lekko podsypanej mąką stolnicy na cienki placek, wykrawać nożem lub radełkiem paski, w każdym zrobić nacięcie na środku i zwijać faworki. Smażyć w rozgrzanym tłuszczu, posypać obficie cukrem pudrem.
źródło: stary zeszyt z przepisami :)
źródło: stary zeszyt z przepisami :)
Musiały być pyszne, rozumiem, że ro rozgrzewka przed czwartkiem :D
OdpowiedzUsuńpamiętam, jak babcia cały dzień przed Tłustym Czwartkiem zawijała faworki :]
OdpowiedzUsuńCzy można użyć octu balsamicznego?
OdpowiedzUsuńNie, nie. Jeśli już nie tradycyjnego - to jabłkowego, ewentualnie dodaj łyżkę spirytusu :)
UsuńWspaniałe faworki! :)
OdpowiedzUsuń