Kolejny chleb. Przyznam, że nie jadam dużo pieczywa, szczególnie gdy nie chodzę do szkoły. Kanapki mogą się znudzić (mimo wszystko), dlatego podczas wolnych dni jestem na odwyku chlebowym. A poza tym, mam swoje, specyficzne wymagania co do pieczywa. Najbardziej lubię ciemne, z dużą ilością ziaren. Najczęściej jednak trafiam na sztuczne, karmelowe, gumowate buły i niby-chleby, dlatego wolę upiec sobie coś sama. Przynajmniej wiadomo, że nie mamy w chlebie niczego nienaturalnego. Niewiele zmieniony przepis pochodzi od Tatter.
Składniki (2 mini-bochenki lub 1 większy)
- 400 g mąki pszennej razowej
- 100 g białej pszennej mąki wysokoglutenowej
- 1 łyżka soli
- 15 g drożdży
- 1 łyżka melasy (zastąpiłam miodem)
- 300 g wody
- kilka suszonych śliwek, pokrojonych na małe kawałki
Mąkę wsypać do miski i wykruszyć drożdże, wymieszać, dodać sól, melasę i wodę. Dobrze połączyć wszystkie składniki, a potem wyrabiać ciasto ok. 5-6 minut (jest dość luźne i klejące). Następnie przełożyć ciasto do miski i zostawić w cieple na 1 1/2 godziny , składając ciasto raz po 45 minutach. Odgazować ciasto rozciągając je w prostokąt , na który wyłożyć posiekane śliwki. Lekko zagniatając wcisnąć owoce w ciasto, ukształtować kule i zostawić do wyrośnięcia w koszu złączeniem do góry, na 1 godzinę. W tym czasie rozgrzać piekarnik do 220 st. C. Chleb przełożyć na blachę do pieczenia (lub do formy, jak ja), naciąć. Piec 30 min.