Pianki kojarzą mi się z Ameryką i czekoladowym ciastem. Sama nie jestem wielbicielką żelków i tego typu słodyczy, jednak pokusiłam się o przygotowanie domowych marshmallows. I choć nie zachwyciłam się jakoś bardzo (po prostu nie moje klimaty ;-)) to muszę przyznać, ze w porównaniu ze sklepowymi te są smaczniejsze. Po 2-3 dniach na powietrzu brzegi wysychają i pianki są chrupiące z zewnątrz, a w środku mięciutkie i lepiące. Do swoich dosypałam trochę różowego barwnika spożywczego w proszku, dlatego mają słodki, pastelowy kolor. Są idealne do dekoracji, np. babeczek.
PS Mój brat robił te pianki w wieku ok. 9-10 lat ;-)
Składniki (ok. 40-50 niewielkich pianek)
- 3/4 szklanki wody
- 2 szklanki cukru (w tym nieco waniliowego)
- łyżeczka ekstraktu z wanilii
- 2 łyżki żelatyny spożywczej
- 1/2 szklanki zimnej wody
- szczypta soli
- ew. barwnik spożywczy
- 2 łyżki cukru pudru wymieszane z 2 łyżkami mąki kukurydzianej
- cukier puder do posypania pianek
* wyłożyłam formę papierem do pieczenia, a potem dno posypałam samym cukrem pudrem - nie chciałam by żółtawa mąka kukurydziana zaburzyła słodki, pasteloworóżowy odcień moich pianek ;)
źródło: książka kulinarna kota Garfielda ;-)
Uwielbiam te pianki ;) Fajnie, że można je samemu zrobić.
OdpowiedzUsuńświetne Ci wyszły:)
OdpowiedzUsuńte pianki najchętniej dodałabym do gorącego kakao czy czekolady :) wiadomo, że domowe muszą smakować o wiele lepiej! :)
OdpowiedzUsuńMi pianki kojarzą się z ogniskiem i herbatnikami petit :)
OdpowiedzUsuńale boski pomysł:) mnie zawsze będą sie kojarzyły ze smakiem z dawnych lat, z dzieciństwem:) był to rarytas te 20parę lat temu:D
OdpowiedzUsuńBoskie. Właśnie szukam przepisu i Twój będzie inspiracją.
OdpowiedzUsuń