W ciągu ostatnich tygodni popracowałam trochę nad blogiem. Nie
zrobiłam dużo, gdyby skompresować czas, jaki poświęciłam na obróbkę
niektórych rzeczy, usprawnienie innych, czy poprawki (notabene czysto
'kosmetyczne') - pewnie nie wyszłoby więcej niż dwa dni. Rozkładałam
jednak pracę i codziennie robiłam jakieś drobnostki, aby nie poczuć się
przytłoczoną, a także dlatego, iż nie chciałam bloga blokować.
Zmieniłam trochę zdjęć, dodałam nowe etykiety (niektóre zawierają moje
skróty myślowe, niektóre mogą być błędne, a ja tego jeszcze nie
wychwyciłam, więc proszę o wyrozumiałość), przygotowałam jesienny
szablon (zmienię na dniach)... Nic wielkiego, jak widzicie, niemniej
jednak cieszę się, że wreszcie się za to zabrałam, bo odwlekałam te
drobiazgi już tak długo i nigdy nie mogłam podjąć się 'posprzątania'.
A ostatnio jestem bardzo ograniczona czasowo. Nic specjalnego nie piekę, siedzę w książkach... Ale na chlebek zawsze znajdzie się kilka minut ;-) Dziś z dynią (uwierzycie? Po dodaniu mąki żytniej intensywny marchewkowy kolor zmienił się w delikatny pomarańcz, a po upieczeniu barwa całkowicie zniknęła). Niemniej jednak w smaku jest super, zniknął w tempie ekspresowym.
Składniki
- 250 g puree z dyni (dodałam 280)
- 200 g mąki żytniej typ 720
- 250 g mąki pszennej typ 550
- opakowanie (7 g) drożdży suszonych
- łyżka cukru trzcinowego
- czubata łyżeczka soli
- opcjonalnie: kilka łyżek wody (ja akurat nie dodawałam)
Oba rodzaje mąki wymieszać. Dodać drożdże, cukier i sól, a także puree. Zagnieść elastyczne i miękkie ciasto (ok. 8-10 min.). Gdyby było zbyt suche dodać trochę wody. Przełożyć do natłuszczonej i wysypanej mąką miski, przykryć czystą ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do podwojenia objętości (ok. 1-1,5 h). Ciasto odgazować, jeszcze raz zagnieść, przełożyć do foremki (u mnie silikonowa keksówka) i odstawić do napuszenia na ok. 40 min. Piekarnik nagrzać do 200 st. C. Chleb posmarować żółtkiem, mlekiem lub roztrzepanym jajkiem, opcjonalnie posypać ziarnami lub makiem. Piec ok. 1 h. Upieczony chleb postukany od spodu powinien wydać głuchy dźwięk.
źródło: zmodyfikowany przepis z książki "Domowa piekarnia" M. Zielińska
Jeszcze nie piekłam takiego chlebka :D
OdpowiedzUsuńLubię chleby własnej roboty ;) A blog wygląda bardzo przejrzyście.
OdpowiedzUsuńManiu,
OdpowiedzUsuńna pewno jest pyszny!
I jakie piękne kromki.
Piekłam nie raz pieczywo z dynią i było wyjątkowe.
Pozdrowienia!
Robiłam ostatnio podobny, tylko mój wyszedł pomarańczowy do kwadratu;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam pieczenie chleba:)
OdpowiedzUsuńoo, truskawka *_*
OdpowiedzUsuńa chlebek super :)
Ależ mam ochotę na taki domowy chlebek...
OdpowiedzUsuńChleb wyszedł mi zupełnie inny jeżeli chodzi o wygląd, ale z pewnością dlatego, że dałam mąkę żytnią typu 2000;) pod każdym względem jednak się udał, wierzch posypałam ziarnami słonecznika i dyni. Był pyszny, szczególnie świeżo po upieczeniu. Dziękuję za przepis, który zachowuję i będę wykorzystywać w każdym kolejnym sezonie dyniowym:) pozdrawiam Magda.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i dziękuję za tak obszerny komentarz :-)
UsuńPozdrawiam ciepło!
Świetny przepis. Doskonale znosi narowy piekarza. Ja również go dziś przygotowałam, zmieniając w zasadzie wszystko prócz proporcji i wyszedł przepyszny i taki słoneczny. Bomba :) Zapraszam do obejrzenia http://linawsmietanie.blogspot.com/2015/10/chleb-z-dynia.html
OdpowiedzUsuń